Nikt nie widział, gdy w poduszkę łkała,
gdy strużka łez po bladych policzkach leciała.
Nigdy nikt nie wiedział, że każdego ranka
jej duszę przeszywa nagły brzask poranka.
I nikt nie rozumie i nikt już nie kocha...
Było tak co dzień przez lat pewnych wiele,
i nic nie wiedzieli nawet przyjaciele,
że uśmiech to ozdoba,
a w sercu jest ciemność przejrzysta, jak woda.
I nikt nie rozumie i nikt już nie kocha...
Lata mijały, a czas szybko gnał,
lecz tylko nie dla niej litość swą miał.
Okrutnie i podle ból duszę jej rwał,
aż w końcu podstępnie dech ostatni zabrał.
Już każdy rozumie, lecz tylko jeden kocha,
za późno, za późno kochany...
Już nigdy nie ujrzysz twarzy swej damy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz